poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Wentylacja i okno w łazience, czyli syf kiła i mogiła.

Kto chciałby mieć ślepą łazienkę? Podejrzewam, że niewiele znajdzie się takich osób. Architekci projektujący mój dom też do nich nie należeli, bo uparli się na dostarczenie do niej światła dziennego przez okno w dachu, przy okazji załatwiając problem wentylacji pomieszczenia. Problem w tym, że do umieścili je na wysokości 4 metrów, przez co raczej ciężko się do niego dostać. Sam musiałem zaopatrzyć się w drabinę-rusztowanie żeby tego dokonać


Niestety poprzedni właściciele domu nie byli tak zdeterminowani jak ja, a więc okno i jego rama nie było czyszczone przez dekady. Nie trudno sobie wyobrazić co się tam działo po zdjęciu zaślepek otworów wywietrznika, na wszelki wypadek zamieszczam kilka zdjęć poglądowych.



Doczyszczenie ramy było naprawdę brudną robotą. Przylepionego kurzu nagromadzonego przez lata nie dało się wyczyścić nawet papierem ściernym, dopiero szlifierka do drewna dała sobie z nim radę. Po tej operacji zostało tylko położyć dwie warstwy lakieru do metalu i aluminiowa rama zaczęła wreszcie jakoś wyglądać.





Dodam jeszcze że przez lata, rama lekko się odkształciła więc zaślepki regulujące przepływ powietrza przestały spełniać swoją rolę, przez co w łazience hulał wiatr. Sprawę załatwiło wstawienie dodatkowej szyby z pleksi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz